Każdy był dobry - z wyjątkiem sylwestrów 2012, 2013, 2014, bo nie miałem wtedy kasy i musiałem zadowolić się symbolicznymi bieda-stuffami.
Mógłbym napisać, że 2022 był najlepszy, bo wystrzeliłem piro za rekordową kwotę, ale przyszłości nie znam - pewnie w późniejszych latach wystrzelam jeszcze więcej...?
Dlatego jako swój najlepszy sylwester wskażę ten, który dał mi najwięcej wspomnień, czyli z 31 grudnia 1999, ponieważ witano wtedy okrągły 2000 rok. Chociaż sylwek sam w sobie jest wyjątkowy, to ten 1999/2000 był imprezą o wymiarze historycznym, a ludzie spędzili go wydając sporo kasy i bawiąc jeszcze mocniej niż w każdego innego sylwestra.
Głównym motywem muzycznym w telewizji był utwór Vengaboys "We're Going To Ibiza".
Miałem wtedy mix drobnicy za 15 zł kupionej przez tatę na straganach.
Po wystrzelaniu fajerwerków, bawiliśmy się z sąsiadami w strzelanino-skradanie po pokojach, każdy miał jakiś pistol zabawkę i chciał jak najwięcej fragów zza wersalki upolować. Potem jedzenie chrupków i specjalnych imprezowych przekąsek z misek. Wspólnie słuchaliśmy muzyki na kasetach z wieży doskonale oddającej klimat sylwestra, skacząc przy tym do rytmu. Jakiś utwór funky utknął mi w pamięci, którego tytułu szukam po dzień dziś. W pewnym momencie go znalazłem, ale odpuściłem i gdy chciałem do niego wrócić, to znowu nie wiedziałem jak się nazywa. Pod koniec dnia, już po północy, oglądaliśmy sylwestrowe odcinki popularnych seriali, głównie na Polsacie.